Tym razem - jeszcze jedno z ostatniego pobytu w Pieninach. Jeszcze jedno, ale chyba najciekawsze fotograficznie.
Zapowiadała się inwersja, więc jeszcze nocą (koło 4:30) wyruszyłam na szlak, by o wschodzie słońca być już na samej górze. Ośnieżone szczyty na tle granatu nieba tajemniczo połyskiwały w świetle księżyca.
Na szczycie mróz wydawał się bardziej dotkliwy. Do wschodu zostało trochę czasu. Księżyc powoli żegnał Pieniny...
a wraz z nim - ulatywały resztki mgieł snujących się jeszcze gdzieniegdzie w dolinach.
Wokół mnie roztaczał się widok rodem z andersenowskiej baśni o Królowej Śniegu...
Świat spał. Pierwsze zaczęły budzić się Tatry...
Czas było wracać. Jeszcze tylko ostatni rzut oka na przełom Dunajca...
i droga w dół, zielonym szlakiem przez przełęcz Kosarzyska z powrotem do Sromowiec Niżnych.
Następny świt przywitał świat chmurami. Wkrótce odwilż zmyła całą szadź i nawet kolejne opady śniegu już nie zdołały przywrócić tego czaru, jaki panował podczas owego świtu na Trzech Koronach. I chociaż oczekiwana inwersja nie wystąpiła - spektakl światła i koloru - przyniósł inne, lecz równie piękne i niezapomniane wrażenia :-).
Pieniny i Tatry skąpane w świetle poranka robią nieziemskie wrażenie!
OdpowiedzUsuńJa nie mam szczęścia do porannych zdjęć, a właściwie do porannego wstawania, leń i sowa ze mnie:((
Życzę powrotu do zdrowia i pozdrawiam z Dolnego Śląska;)
dziękuję bardzo za miłe słowa i życzenia - jest coraz lepiej, co mam nadzieję wkrótce przełoży się też na nowe wpisy :-)
Usuńa co do wstawania - ja też jestem śpiochem, ale dla takich wrażeń i widoków warto czasem się złamać ;-) pozdrawiam :-)
Ała - jeszcze otrząsam się z estetycznego szoku! Zdjęcia bajkowe! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i gratuluję :)
:-) :-) :-)
Usuńdzięki - bardzo mi miło :-)
też serdecznie pozdrawiam :-)
Światło, pastelowe klimaty. Piękne.
OdpowiedzUsuń:-) dziękuję :-)
UsuńTe zdjęcia sprzed wschodu słońca bardzo piękne. Gratulacje
OdpowiedzUsuń...bo i było tam bardzo pięknie (i równie lodowato ;-)). Dziękuję :-)
Usuń