moja grafika, fotografia i malarstwo

...czyli trzy po trzy o sztuce ;-)

niedziela, 28 października 2012

Zimowa jesień w Kampinosie

Zanim podzielę się wrażeniami z łapania światła i kolorów w Bieszczadach, po których buszowałam tydzień temu - krótki wpis "na gorąco", ot tak - póki śnieg jeszcze leży... ;-)

Wczoraj bowiem nad Warszawę i okolice nadciągnęły śniegowe chmury i nie bacząc na fakt, że wiele drzew stoi wciąż w swych kolorowych sukienkach - sypnęło bielą po całym krajobrazie...

Tak na prawdę - było paskudnie - wiało, mokry śnieg zacinał wciskając się w każdą wolną przestrzeń, a człowiek nie przyzwyczajony jeszcze do mrozu - boleśnie odczuwał owe zero stopni... ale wiadomo, że im gorsza pogoda, tym większa szansa na ciekawe zdjęcia... ;-)
Długo nie mogłam obojętnie patrzeć na to co dzieje się za oknem - trzeba było ruszyć w teren... :-)


Wybrałam się do Kampinosu, gdzie błąkając się to tu to tam w poszukiwaniu ciekawszych kadrów zjeździłam w końcu ponad 100 km (na letnich oponach ;-)) i ciemną nocą wróciłam do domu.









I na prawdę warto było tak się błąkać i marznąć choćby dla owej radości z powrotu do ciepłego mieszkania i gorącej herbaty...
polecam! :-)

środa, 24 października 2012

Puszcza Białowieska - czyli błąkając się po jesiennym lesie...

Ale, ale... nie jedną sóweczką Puszcza Białowieska stoi ;-)


I wcale nie myślę też o żubrach, chociaż i one są tu ważne i wspaniałe... :-)





Wydeptując leśne ścieżki (poza terenem parku, bo tam można tylko po szlakach :-)) - co rusz zachwyt budzą wiekowe dęby - wysokie, potężne i strzeliste - prawdziwi królowie leśnych ostępów.

Wokół wykroty, powalone starością drzewa porośnięte mchem (ciekawe ile gatunków można by naliczyć na jednej takiej kłodzie? :-)),















...czy tajemnicze "martwe lasy" stojące po kolana w wodzie...
















... a gdzieś z dali dobiega wycie wilczej watahy...

Puszcza żyje... :-)

wtorek, 23 października 2012

Sen o sóweczce... czyli białowieska Glaucidium passerinum

Dawno temu zobaczyłam zdjęcie sóweczki autorstwa Adama Wajraka, gdzie na łebku ptaka siedzi "wielki komar"... ale zaraz, zaraz... czy to komar taki wielki, czy może sowa taka mała?
Od tego czasu sóweczka (Glaucidium passerinum) zaintrygowała mnie na dobre, a kiedy jeszcze naoglądałam się przepięknych zdjęć Krzysztofa Onikijuka - spotkanie tej "ptaszyny" stało się moim marzeniem. Ale jak to z marzeniami bywa - zazwyczaj nie od razu się spełniają, więc i w tym wypadku moje pierwsze wyprawy do Puszczy Białowieskiej nie przyniosły oczekiwanych efektów.
Przyroda uczy pokory... i dobrze, bo potem tym większa radość jak coś się uda. Tak było i tym razem :-)
Pierwszą radością było usłyszenie jej charakterystycznego gwizdu, drugą zobaczenie jej maleńkiej sylwetki latającej gdzieś wysoko pomiędzy koronami puszczańskich drzew. W końcu, drugiego dnia wędrowania po lesie (praktycznie od świtu po zmierzch) spotkałam ją na tyle nisko (choć wciąż bardzo wysoko), że mając statyw, obiektyw 100-400 i do tego podwójny extender mogłam uwiecznić ją w miarę porządnie, jak pociesznie przekrzywia łebek (zapewne zastanawiając się kim jest taki dziwny stwór... o pięciu nogach ;-)).







Wygląda jak mały pluszak, a przecież jest niezłym "killerem" polującym celnie i bezgłośnie na gryzonie a nawet inne drobne ptaszki. Patrząc jednak w jej piękne oczy trudno w to wszystko uwierzyć... bo "czy te oczy mogą kłamać?"... ;-)


wtorek, 9 października 2012

Nadbużański monolens...

Chyba do żadnego innego miejsca w Polsce monolens tak dobrze nie pasuje jak własnie do nostalgicznych nadbużańskich klimatów...





I może własnie nie bez powodu własnie tutaj - w klasztorze w Jabłecznej - ojciec Sofroniuisz potrafi sprawiać takie foto-cuda ze starych wysłużonych "Heliosów" :-).



Dzięki niemu oraz Markowi Lachowi - guru fotografii poleskiej - również i mój stary obiektyw przeobraził się w "artystę" ;-).

Zabawa z nowym szkiełkiem okazała się co prawda niełatwa (ręczne nastawy, centralnie ustawiona ostrość itp.)... ale też tym bardziej ciekawa i wciągająca...











piątek, 5 października 2012

Londyńska mgła w Warszawie :-)

Mgła o świcie potrafi wyczarować bajkę... nawet z takiej prozy życia jaką jest na co dzień Warszawa ;-)

Pewnego jesiennego poranka wybrałam się w taką mglistą pogodę na Starówkę...



Magiczny świt nie trwał długo.
Był to dzień powszedni, Warszawa budziła się do życia...
ciszę mgły przecięły reflektory samochodów, a po bruku słychać było kroki spieszących do pracy...


Mgła otulała miasto jeszcze przez jakiś czas - by w końcu ulec czarowi słońca, które wkrótce zapanowało na dobre nad kolejnym warszawskim dniem... 
Ci co obudzili się za późno nawet pewnie nie domyślili się jakie bajki śniły się tego ranka... na jawie :-)