Na spotkanie z jednym (- 24 stopnie :-)) i drugim - wybrałam się nad Wisłę, niedaleko Modlina.
Wisła parowała... korzystając z tego - promienie wschodzącego słońca rozpoczęły swoje wielkie czarowanie...
Po dwóch godzinach robienia zdjęć na mrozie straciłam w końcu czucie w palcach u nóg ale i u rąk, co było dosyć kłopotliwe, gdyż ciężko było odpalić spust migawki ;-). Czas był na odwrót. A w samochodzie czekał termos z gorącym sokiem malinowym... :-)
Wracałam jednak z poczuciem niedosytu... na szczęście mrozy utrzymały się do kolejnej soboty. Mogłam znów ruszyć w teren... ale o tym za chwilę :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz