Mając to na uwadze, wymyśliłam sobie takie oto błąkanie się po Warszawie...
ot tak właśnie - na granicy bytu i niebytu... tam gdzie najbliższy tramwaj podwiezie, gdzie los wyrzuci, gdzie nogi poniosą...
Podczas tych spacerów chciałam uwieczniać zarówno to, co wydaje się jeszcze oczywiste, a może nawet nudne w swej pospolitości... przystanki tramwajowe, kioski, znienawidzone parkometry, czy zwykły bazar, jak i łapać ostatnie tchnienia Warszawy, której praktycznie już nie ma lub w szybkim tempie odchodzi do lamusa...
Te "pospolite" zostawiam na dysku, jak wino w piwnicy... niech dojrzewają :-)
Teraz podzielę się paroma ujęciami Warszawy, której za chwilę już nie będzie...
na "pierwszy ogień" - ulica Żelazna, jej okolice i podwórka...
"Usługi Stolarskie - Bieda Kazimierz"
... bez komentarza ;-)
Mam nadzieję, że za jakiś czas znów uda mi się "wsiąść do tramwaju byle jakiego..." i przywieźć kolejnych parę pamiątek... obym tylko zdążyła...
Dobre zdjęcia, podobają mi się.
OdpowiedzUsuńMiło mi. Dzięki :-)
UsuńMam nadzieję, że to dopiero początek nowej serii :-)
to dobry pomysł. Z naszych miast znikają w zastraszającym tempie stare, urokliwe zakątki.
OdpowiedzUsuńNie ma starych cukierni, małych sklepików do których biegało się w przerwie ze szkoły po cukierki malinki. Kto by zresztą dziś na to pozwolił? Kto pozwoliłby na picie wody z saturatorów? i bawienie się w chowanego w starych domach?
Nie ma już dzieci bawiących się na trzepakach - uniwersalnych przyrządach gimnastycznych i centrum życia podwórkowego.
Ba, mam wrażenie,że nie ma nawet życia podwórkowego...