Noc. Księżyc w nowiu, chmury pouciekały już dawno. Godzina 1:30 - czas wstawać. Jednak wyjście z ciepłego śpiwora o tej porze, w chłód i ciemność, nie jest łatwe. Myśli próbują uśpić czujność fotografa... może tych gwiazd aż tak wiele nie ma? Na pewno nic z tych zdjęć nie wyjdzie, a poza tym trzeba się wyspać przed drogą powrotną do domu...
Ale sen nie przychodzi.
Godzina 2.00 - jednak wstaję. O tej porze nawet kawa nie smakuje, więc szybko się zbieram i wychodzę w ciemność. Dobrze, że szyb nie muszę skrobać w samochodzie :-).
Wkrótce zatrzymuję auto na poboczu i zakładam wodery. Tam, gdzie ruszam - łąki częściowo zalane - lepiej więc nie martwić się o to po czym się idzie. Rzeczywiście czasem słyszę chlupanie pod nogami, czasami jednak charakterystyczny chrzęst przymrożonej trawy. Widać, chwycił przymrozek.
Podchodzę do swoich ulubionych wierzb...
Na nocnych zdjęciach z powodu długiego czasu naświetlania - czas płynie błyskawicznie. Wkrótce zauważam, że światło na wschodzie powoli kradnie z nieba gwiazdy. Nadszedł świt astronomiczny i chociaż do wschodu słońca zostało jeszcze dużo czasu - zrobiło się jasno. Urok nocy ustąpił kolorom poranka. Można było wracać do śpiwora, no i do domu... :-).