W ten weekend - zostawiając na północy złotą polską jesień - wybrałam się na Słowację, do Małej Fatry. Te niewysokie góry wyjątkowo pięknie wyglądają właśnie o tej porze, kiedy to stoki porośnięte bukowym lasem przebarwiają się tworząc fantastyczną barwną mozaikę poprzecinaną gdzieniegdzie białymi skałami.
Niestety, pierwsze promienie słońca, które zobaczyłam zaraz po przyjeździe - okazały się też i ostatnimi. Od tej pory nieodłącznymi towarzyszami wędrówek stały się mgły i chmury.
Na szczęście w górach nie ma złej pogody ;-)
A jak zrobiło się już zupełnie szaro-buro - można było poszukać potoku, który w jesiennym stroju wyglądał niezwykle kusząco... ale o tym, to już w kolejnym poście :-)
Wg mądrości ludowych "jaki październik, taki marzec, doznał tego niejeden starzec". Tak patrząc na góry w pięknej jesiennej szacie... :) źle być nie powinno. :)
OdpowiedzUsuńZ pozdrowieniami mi :)
Pięknie, aż można by pokochać tą jesień..
OdpowiedzUsuńSzkoda, że po niej nie nadchodzi wiosna od razu :D
ale zima też jest bardzo piękna - zwłaszcza w górach :-)
OdpowiedzUsuńPierwsze zdjęcia jest gotowym obrazem abstrakcyjnym. Co za kolor i kompozycja!
OdpowiedzUsuńdzięki! :-)
OdpowiedzUsuń:D cudne widoczki :)
OdpowiedzUsuńrozmarzyłem się... i to bardzo!
tęskni mi się za Fatrą, ale już niedługo
OdpowiedzUsuń